Zawodnik z Automobilklubu Podlaskiego na trasach pod Karpaczem miał pełne ręce roboty.
Nie tylko prowadził swojego Nissana Micrę, ale razem ze swoim pilotem Markiem Kaczmarkiem musiał walczyć z licznymi przeciwnościami losu.
- Postanowiliśmy zaatakować od samego początku - opowiada Klimiuk.
- Pod koniec pierwszego odcinka jeden z samochodów uderzył w płot, częściowo zostając na drodze. Musieliśmy bardzo wyhamować, żeby o niego nie zawadzić lub nie wpaść do potoku.
Na drugim odcinku specjalnym białostoczanina spotkala kolejna przygoda. Klimiuk dogonił zawodnika bezpośrednio startującego przed nim w takim miejscu, że przez sześć kilometrów nie mógł go wyprzedzić z powodu bardzo wąskich dróg.
- Przy okazji jadąc za BMW, straciliśmy przednią szybę przez wyrzucone spod jego kół kamienie- relacjonuje Klimiuk.
Najgorsze było jednak przed naszą załogą. Od początku piątego odcinka specjalnego zaczęły się problemy ze zmianą biegów. - Zatrzymaliśmy się i próbowałem "wbić" obojętnie który bieg. Cudem udało się. Na "czwórce" ukończyliśmy ten odcinek, lecz strata do zwycjeżcy wynosiła ponad sześć minut - tłumaczy kierowca zespołu AC Części - F7 Pro - JANTOM.
Skrzynia biegów szwankowała do końca. Na superodcinku pech dopadł także prowadzącego w klasie Teodora Stolarka. Na 300 metrów przed metą nastąpiła awaria skrzyni biegów w jego Suzuki. I tym sposobem Klimiuk z Kaczmarkiem, mimo dużej straty czasowej, zajeli drugie miejsce w klasie co dało im trzy punkty do klasyfikacji generalnej sezonu, której są liderami.